Pesto najlepiej „robić na oko”. Chodzi o to, żeby składniki miały odpowiednią konsystencję, oleistej papki.
Pesto możemy wykorzystać na wiele sposobów. Najprostszy i najbardziej oczywisty to dodanie do makaronu, ale można w nim również z powodzeniem marynować każde mięso lub rybę. Uwielbiam udka kurczaka marynowane w czerwonym pesto lub filet z łososia zgrillowany i grubo oblepiony zielonym (marynujemy surowe mięso i pieczemy lub grillujemy razem z marynatą).
Wyobraźcie sobie taką sytuację: 3 minuty pracy, a gotowy obiad na 2 dni! Pierwszego –podajecie makaron, następnego: pieczone udka kurczaka marynowane w pesto. Wystarczy zrobić sałatkę i obiad z głowy. Czy nie jest to fajne danie?
Warto pamiętać, że zielone pesto możemy zrobić z „zamienników”, na przykład rukoli, szpinaku czy pietruszki. Do przygotowania zielonego bądź czerwonego pesto możecie wykorzystać różne rodzaje orzechów lub nasion. Można łączyć bazylię ze szpinakiem, uprażyć garść dyni i słonecznika, a potem tylko zblendować, i zalać oliwą. W takiej postaci pesto możemy przechowywać nawet tydzień w lodówce.
Pesto na dwa sposoby
Zielone:
Doniczka bazylii około 100 gram (lub rukoli, szpinaku czy natki pietruszki)
Ząbek czosnku
Około garść (2 łyżki) orzeszków pinii lub słonecznika albo dyni
Około 10 gramów tartego parmezanu (lub garść)
Około szklanki oliwy z oliwek (ja łączę w proporcji pół na pół z dobrej jakości olejem rzepakowym)
Sól i pieprz do smaku
Czerwone:
Około 150 gramów suszonych pomidorów (najlepiej suchych nie w zalewie)
Ząbek czosnku
Około garść orzechów pinii lub pestek słonecznika albo dyni
Około 10 gramów tartego parmezanu (garść)
Sól pieprz do smaku
Ja dodaję jeszcze naturalną przyprawę w płatkach (słodka papryka, suszone pomidory, oregano)
Diabeł tkwi w szczegółach:
1) bazylię zużywamy wraz z łodyżkami, oczywiście myjemy i osuszamy
2) czosnek wyciskamy przez praskę
3) orzechy lub nasiona prażymy aż się zrumienią na suchej rozgrzanej patelni
4) na czerwone pesto pomidory zalewamy wrzącą wodą i moczymy kilka minut aż zmiękną, jeżeli używamy tych z zalewy odcedzamy i miksujemy ze swoją, dobrą oliwą.
A teraz „ciężka praca”:
Wszystkie składniki (poza oliwą) wkładamy do naczynia, miksujemy powoli dolewając oliwę. Ja dodaję oliwę z oliwek w równej proporcji z dobrej jakości olejem rzepakowym z pierwszego tłoczenia, ponieważ wtedy pesto jest mniej gorzkie i bardziej smakuje moim dzieciom.
Nie miksujemy bardzo dokładnie, warto zostawić wyczuwalne drobinki składników.
Na koniec doprawiamy solą morską i pieprzem do smaku.
Smacznego.