Wytłumaczcie mi, dlaczego przestaliśmy robić i jeść śledzie? Czemu przegrały walkę z łososiem i to przegrały walkowerem?
Ja nie wiem, czemu. Są przecież bardzo zdrowe, nisko kaloryczne i przede wszystkim pyszne.
Śledzie kocham jesienią. Muszą być to dobre matiasy, kupowane na wagę w zaprzyjaźnionym sklepie rybnym. Żadne tam z wiaderka w supermarkecie, odchudzone i wymizerowane, tylko grube, wielkie, pięknie srebrne i błyszczące. Mmmmm… pyszności.
Składniki:
Wymoczone (śledzie moczymy w wodzie około 4-6 godzin zmieniając ją co godzinę) matiasy kroimy na 2 cm paski i marynujemy w wyciśniętym, z jednej cytryny, soku.
W miseczce łączymy miód i musztardę, mieszając do uzyskania kremowej emulsji. Dodajemy drobno posiekany koperek. Doprawiamy czarnym pieprzem. Śledzie odsączamy z soku cytrynowego. Łączymy z sosem, dodajemy uprażone migdały. Odstawiamy do macerowania, na co najmniej kilka godzin.
A potem, to już tylko jemy i mruczymy ze szczęścia.